W naszym domu zamieszkały niedawno Przedszkoludki. Nie są
krasne, choć jak te - zdecydowanie należą do grona małych istot.
Trochę przypominają mojego przedszkolaka, z którym dzielą swe
radości i smutki. Zdecydowanie więcej tych pierwszych, choć
zdarzają się i drugie. Co je martwi, a co cieszy? - o tym
przeczytać możecie w nowej książce Agnieszki Frączek
"Przedszkoludki. Sto radości i dwa smutki"
To zbiór, który łączy w sobie teksty pisane wierszem z prozą.
Autorka w ten sposób prowadzi nas przez dziecięcy, przedszkolny
świat. Raz o nim opowiadając, raz rymując. Każdorazowo nie
opuszcza jej poczucie humoru. Niezależnie czy pisze właśnie o
radościach, czy też smutkach. Co więcej, jej twórczość ma
zdolność do zamieniania tych drugich w pierwsze. Ot, choćby w
wierszu o przedszkolnym znaczku. To symbol, który towarzyszy
maluchom przez rok, a niekiedy nawet przez cały okres przedszkolnej
edukacji. Cóż jednak począć, gdy na znaczku trafi nam się
kapusta i wszyscy wokół się z tego śmieją? Nic tylko usiąść i
się rozpłakać... no chyba, że z odsieczą przyjdzie sprytna
nauczycielka. Takich sympatycznych życiowych tekstów jest tu
znacznie więcej. Pani Agnieszka w jednym szuka lekarstwa na nudę, w
innym opowiada historię jaskiniowca, czyli... mieszkającego w jamie
smoka. Skąd smok bierze się w przedszkolu? Ha, pozostawię to
Waszym domysłom. Dość, że można go tu spotkać, tak jak
rozbrykane kredki, lepiludki czy zaczarowany piasek. "Zaczarowany?"
- zapytacie, a ja odpowiem, że i owszem, bo jak wyjaśnić fakt, że
codziennie wynosi się go tyle w butach, a w piaskownicy, jakby go
nie ubywało, no jak?
Współcześni polscy specjaliści od wierszowania miewają swoje
lepsze i gorsze chwile. Czasem nawet Ci, których cenimy, potrafią
negatywnie zaskoczyć. Tu jednak o negatywnym zaskoczeniu nie ma
mowy. Pani Agnieszka z typową dla siebie gracją posługuje się
językiem polskim łącząc słowa w zgrabną, pomysłową całość.
Autorka zerka na świat przedszkolaka jego własnym okiem, dzięki
czemu młody odbiorca ma wrażenie, jakby mówiła o nim samym (on
przecież też dzisiaj tęsknił za mamą), ale także o jego
kolegach (bo to musi być Staś z naszej grupy!). Przybliża dziecku
typowy przedszkolny świat pisząc o rysunkach czy innych pracach
plastycznych, teatrzykach, koncertach, gimnastyce i spotkaniach z
logopedą. Znajdzie się tu miejsce dla wesołego balu przebierańców,
nielubianego zazwyczaj przez maluchy leżakowania czy niechcianej
grypy. Skąd tak dokładny obraz współczesnego przedszkola? Z
obserwacji pewnej placówki, jak zdradza nam notka znajdująca się
na tylnej okładce. Cóż, trzeba przyznać, że Pani Agnieszka jest
naprawdę dobrym obserwatorem.
U nas w domu książka cieszy się dużym zainteresowaniem
Młodszego, który - nawiązując do przeczytanych tekstów - zaczyna
snuć własne przedszkolne opowieści. O Stasiu, Antku i dzisiejszym
podwieczorku, i jeszcze o tym, co robili wczoraj na podwórku...
Dzięki niej rozgadał się ten mój maluch, a ja wreszcie wiem, co
dzieje się w przedszkolu, bo dotychczas moje pytania kwitował
krótkim "Było fajo!" I choć wciąż jest "fajo",
to przynajmniej wiem dlaczego, lepiej poznaję swe dziecko i lepiej
je rozumiem. Polecam - do poczytania i pogadania z przedszkolakiem,
ale także - kandydatem na przedszkolaka, któremu książka
przybliży przedszkolny świat, oswoi z nim, pokaże, że nie takie
przedszkole straszne...
Ach, bym zapomniała. Tekstom pani Agnieszki towarzyszą
ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło. Prosta kreska, odrobina koloru
i... przedszkoludki jak malowane. Ciepłe, sympatyczne, zabawne. W
czasie lektury na pewno przyciągną wzrok przedszkolaka, a jeśli
komuś będzie ich mało - odsyłam do innej odpowiedniej dla tego
wieku czytelnika lektury, bardzo przez nas lubianego "Gryzmoła"
autorstwa Doroty Gellner.
Recenzja:
czytajki.blogspot.com
Autor:
Agnieszka Frączek
Wydawnictwo:
Bis
Wiek: 3+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał Ci się nasz tekst? Nie zgadzasz się z nim? Napisz nam o tym!