CZYTAMY

CZYTAMY

Szukaj na tym blogu

środa, 3 grudnia 2014

Elf i pierwsza gwiazdka - Marcin Pałasz

Elf ma wiele twarzy. Bohatera książek Marcina Pałasza poznaliśmy nie tylko jako standardowego zwierzęcego narratora piszącego zabawny dziennik, czyli "psiego Mikołajka", jak zwykłam nazywać Wintera ("Pamiętnik grzecznego psa", "Nowe przygody grzecznego psa" i "Wakacje grzecznego psa" Wojciecha Cesarza i Katarzyny Terechowicz). Elf pokazał nam już pustkę schroniska, wielki ból wynikający z rozstania psiej rodziny, strach przed rozłąką z ukochanym człowiekiem i przede wszystkim bezgraniczną miłość do niego. Punkt widzenia psa nie jest jednak jedynym przyjmowanym w cyklu "Elfomania", ponieważ autor równolegle prowadzi "ludzką" narrację. To urozmaicenie czyni lekturę dużo ciekawszą.

Różne odsłony ma również sama seria książek. Śledząc kolejne przygody Elfa i jego ludzi przeskakujemy od powieści obyczajowej do kryminału, od fantastyki do dramatu, od książki przygodowej do (prawie) horroru. Przegląd twórczości Marcina Pałasza, z uwzględnieniem gatunków, jakimi autor operuje, mógłby służyć jako wprowadzenie do historii literatury (jej klasyfikacji) w szkole podstawowej. Z pewnością byłyby to lekcje ciekawe i nikt nie musiałby zmuszać uczniów do czytania lektur.

Książki o Elfie czytają się bowiem same. Tak wynika z doświadczenia mojego, mojego syna oraz setek (a raczej tysięcy) innych dzieci i rodziców. "Elf i pierwsza Gwiazdka" zostali przez syna spałaszowani szybciej i z większym zacięciem, niż takie (samodzielne i dowolne) lektury, jak "Magiczne drzewo" czy "Czarownica piętro niżej". Ja też przeczytałam "jednym tchem". Dlaczego ta książka jest tak wciągająca? Odpowiedź nie będzie zbyt odkrywcza (ale kto powiedział, że musi).

"Elf i pierwsza Gwiazdka" trzyma w napięciu, śmieszy i wzrusza. Pojawia się intryga niczym z kryminałów Agaty Christie: świąteczne spotkanie rodzinne w podmiejskim domu, zamożny starszy pan zapadający na dziwną chorobę, jego piękna, tajemnicza i nadopiekuńcza towarzyszka. Nawet jeśli młody czytelnik domyśla się rozwiązania zagadki, i tak czyta z wypiekami na twarzy. I z napadami śmiechu, bo autor jak zwykle serwuje stężoną dawkę humoru. Bawi Elf przeżywający pierwsze w życiu Boże Narodzenie: poznający między innymi choinkę, zakwas i śnieg (który "psiarz" nie zna tego szczenięcego kłapania pyskiem), śmieszą Duży, Młody, babcia Halinka i wujek Stefan. W te wesołe perypetie wplecione zostały tematy trudne, jak rozwód i alkoholizm jednego z rodziców, agresja sąsiada zastraszającego okolicę czy brak szacunku dla starszych osób i ich smutek wynikający z podobnego traktowania. "Elf i pierwsza Gwiazdka" nie jest więc banalną powieścią dla najmłodszych dzieci, by ją zrozumieć i "poczuć" trzeba mieć, moim zdaniem, przynajmniej osiem lat. Ze wspomnianymi smutnymi kwestiami autor radzi sobie bardzo dobrze, opisując je w sposób naturalny, bez zbędnych uniesień czy emocjonalnych komentarzy, a zarazem z delikatnością i wyczuciem.

Dla mnie "Elf i pierwsza Gwiazdka" jest przede wszystkim ładną historią rodzinną, w której poznajemy prawdziwych (w znaczeniu wiarygodności oraz, jak przypuszczam, istnienia odpowiedników w świecie rzeczywistym) krewnych Dużego. Lekturę tę polecam tym, którzy szukają świątecznej (ale nie przesłodzonej i "oklepanej") atmosfery w literaturze dla dzieci. Po jej skończeniu miałam ochotę spędzić Boże Narodzenie z taką liczną, ciepłą i trochę zwariowaną rodziną.

Bardzo spodobał mi się również pomysł wprowadzenia do książki kolejnych (poza Elfem i Erką) psów – członków rodziny Dużego, opisu relacji między zwierzętami a ludźmi oraz stosunków łączących same zwierzęta. Każdy pies opisany w "Elfie i pierwszej Gwiazdce" jakby dostał od Marcina Pałasza pomnik, trwalszy i bardziej wartościowy od takiego z kamienia, jaki postawiono psu Hachikō. Ponadto autor, podpowiadając młodemu czytelnikowi jak widzą świat oraz co myślą psy, uczy wrażliwości, empatii i miłości do zwierząt.

Wszystko powyższe sprawia, że według mnie jest to najlepsza, obok "Sposobu na Elfa", odsłona Elfomanii.
Wracając do postrzegania książki przez grupę docelową, mój syn tak zaczytał się w najnowszym "Elfie", że musiał dokończyć książkę jeszcze przed szkołą, a lekcje rozpoczynał tego dnia o 8:00. Szedł więc swoją codzienną, dwudziestominutową trasą z nosem w książce, nie bacząc na mróz i dziwne spojrzenia przechodniów. Moją rolą było przewracanie stron (wygodniejsze rękawiczki) oraz trzymanie syna za kurtkę, mówienie "stop", "w lewo", "w prawo" itp. Cóż, w końcu zadaniem rodzica jest prowadzić dziecko przez świat (przynajmniej w pierwszych latach jego życia), także świat literatury. Prowadźmy przez niego rozsądnie, pokażmy naszym dzieciom bogactwo twórczości Marcina Pałasza, a nauczą się mądrze wybierać własne drogi i iść nimi z optymizmem.
Tekst i zdjęcia:
Bożena Itoya 
(mama ośmiolatka)

Marcin Pałasz, Elf i pierwsza Gwiazdka, ilustracje Olga Rzeszelska, Księgarnia Wydawnictwo Skrzat, Kraków 2014.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się nasz tekst? Nie zgadzasz się z nim? Napisz nam o tym!