Elf ma wiele twarzy. Bohatera książek Marcina Pałasza
poznaliśmy nie tylko jako standardowego zwierzęcego narratora
piszącego zabawny dziennik, czyli "psiego Mikołajka", jak
zwykłam nazywać Wintera ("Pamiętnik grzecznego psa",
"Nowe przygody grzecznego psa" i "Wakacje grzecznego
psa" Wojciecha Cesarza i Katarzyny Terechowicz). Elf pokazał
nam już pustkę schroniska, wielki ból wynikający z rozstania
psiej rodziny, strach przed rozłąką z ukochanym człowiekiem i
przede wszystkim bezgraniczną miłość do niego. Punkt widzenia psa
nie jest jednak jedynym przyjmowanym w cyklu "Elfomania",
ponieważ autor równolegle prowadzi "ludzką" narrację.
To urozmaicenie czyni lekturę dużo ciekawszą.
Różne odsłony ma również sama seria książek.
Śledząc kolejne przygody Elfa i jego ludzi przeskakujemy od
powieści obyczajowej do kryminału, od fantastyki do dramatu, od
książki przygodowej do (prawie) horroru. Przegląd twórczości
Marcina Pałasza, z uwzględnieniem gatunków, jakimi autor operuje,
mógłby służyć jako wprowadzenie do historii literatury (jej
klasyfikacji) w szkole podstawowej. Z pewnością byłyby to lekcje
ciekawe i nikt nie musiałby zmuszać uczniów do czytania lektur.
Książki
o Elfie czytają się bowiem same. Tak wynika z doświadczenia
mojego, mojego syna oraz setek (a raczej tysięcy) innych dzieci i
rodziców. "Elf i pierwsza Gwiazdka" zostali przez syna
spałaszowani szybciej i z większym zacięciem, niż takie
(samodzielne i dowolne) lektury, jak "Magiczne drzewo" czy
"Czarownica piętro niżej". Ja też przeczytałam "jednym
tchem". Dlaczego ta książka jest tak wciągająca? Odpowiedź
nie będzie zbyt odkrywcza (ale kto powiedział, że musi).
"Elf i pierwsza Gwiazdka" trzyma w
napięciu, śmieszy i wzrusza. Pojawia się intryga niczym z
kryminałów Agaty Christie: świąteczne spotkanie rodzinne w
podmiejskim domu, zamożny starszy pan zapadający na dziwną
chorobę, jego piękna, tajemnicza i nadopiekuńcza towarzyszka.
Nawet jeśli młody czytelnik domyśla się rozwiązania zagadki, i
tak czyta z wypiekami na twarzy. I z napadami śmiechu, bo autor jak
zwykle serwuje stężoną dawkę humoru. Bawi Elf przeżywający
pierwsze w życiu Boże Narodzenie: poznający między innymi
choinkę, zakwas i śnieg (który "psiarz" nie zna tego
szczenięcego kłapania pyskiem), śmieszą Duży, Młody, babcia
Halinka i wujek Stefan. W te wesołe perypetie wplecione zostały
tematy trudne, jak rozwód i alkoholizm jednego z rodziców, agresja
sąsiada zastraszającego okolicę czy brak szacunku dla starszych
osób i ich smutek wynikający z podobnego traktowania. "Elf i
pierwsza Gwiazdka" nie jest więc banalną powieścią dla
najmłodszych dzieci, by ją zrozumieć i "poczuć" trzeba
mieć, moim zdaniem, przynajmniej osiem lat. Ze wspomnianymi smutnymi
kwestiami autor radzi sobie bardzo dobrze, opisując je w sposób
naturalny, bez zbędnych uniesień czy emocjonalnych komentarzy, a
zarazem z delikatnością i wyczuciem.
Dla
mnie "Elf i pierwsza Gwiazdka" jest przede wszystkim ładną
historią rodzinną, w której poznajemy prawdziwych (w znaczeniu
wiarygodności oraz, jak przypuszczam, istnienia odpowiedników w
świecie rzeczywistym) krewnych Dużego. Lekturę tę polecam tym,
którzy szukają świątecznej (ale nie przesłodzonej i "oklepanej")
atmosfery w literaturze dla dzieci. Po jej skończeniu miałam ochotę
spędzić Boże Narodzenie z taką liczną, ciepłą i trochę
zwariowaną rodziną.
Bardzo spodobał mi się również pomysł
wprowadzenia do książki kolejnych (poza Elfem i Erką) psów –
członków rodziny Dużego, opisu relacji między zwierzętami a
ludźmi oraz stosunków łączących same zwierzęta. Każdy pies
opisany w "Elfie i pierwszej Gwiazdce" jakby dostał od
Marcina Pałasza pomnik, trwalszy i bardziej wartościowy od takiego
z kamienia, jaki postawiono psu Hachikō. Ponadto autor,
podpowiadając młodemu czytelnikowi jak widzą świat oraz co myślą
psy, uczy wrażliwości, empatii i miłości do zwierząt.
Wszystko powyższe sprawia, że według mnie jest to
najlepsza, obok "Sposobu na Elfa", odsłona Elfomanii.
Wracając do postrzegania książki przez grupę
docelową, mój syn tak zaczytał się w najnowszym "Elfie",
że musiał dokończyć książkę jeszcze przed szkołą, a lekcje
rozpoczynał tego dnia o 8:00. Szedł więc swoją codzienną,
dwudziestominutową trasą z nosem w książce, nie bacząc na mróz
i dziwne spojrzenia przechodniów. Moją rolą było przewracanie
stron (wygodniejsze rękawiczki) oraz trzymanie syna za kurtkę,
mówienie "stop", "w lewo", "w prawo"
itp. Cóż, w końcu zadaniem rodzica jest prowadzić dziecko przez
świat (przynajmniej w pierwszych latach jego życia), także świat
literatury. Prowadźmy przez niego rozsądnie, pokażmy naszym
dzieciom bogactwo twórczości Marcina Pałasza, a nauczą się
mądrze wybierać własne drogi i iść nimi z optymizmem.
Tekst i zdjęcia:
Bożena Itoya
(mama
ośmiolatka)
Marcin Pałasz, Elf i pierwsza Gwiazdka,
ilustracje Olga Rzeszelska, Księgarnia Wydawnictwo Skrzat, Kraków
2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał Ci się nasz tekst? Nie zgadzasz się z nim? Napisz nam o tym!