Moje dziecko czytuje dużo
książek i ich opisów zamieszczanych na okładkach. Lektura tych
"polecajek" wykształciła małego zgryźliwca, pękającego
ze śmiechu na widok kolejnego "rezolutnego" lub
"charyzmatycznego" bohatera. Swoją drogą, czy ktokolwiek
z Was użył kiedyś jednego z tych słów w zwyczajnej rozmowie,
zwłaszcza będąc dzieckiem lub nastolatkiem? Istnieje więcej
utartych sformułowań klasyfikujących książki dla dzieci.
Rozpoczynając "Kamienicę" Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel
mój syn stwierdził, że ta pozycja pewnie określana jest jako
"wzruszająca i zabawna opowieść o inności". Mam
nadzieję, że świat literatury dziecięcej może być opisywany nie
tylko przy pomocy podobnych słów kluczowych, ale także na inne
sposoby, lepiej oddające indywidualność autora i książki. A
"Kamienica" jest wielką indywidualistką! Podobnie jak jej
bohater, którego najlepiej charakteryzuje sama autorka:
"Dla sąsiadów
Lucjusza samotność znaczyła po prostu życie w pojedynkę. I już.
Może dlatego, że należeli oni do tego typu świnek, które lubią
mieć wszystko do pary? Takich, które nigdy nie włożą dwóch
różnych skarpetek. Nie wspominając już o butach, oczywiście! I
nigdy, przenigdy nie wepną sobie najpiękniejszego nawet kolczyka
tylko w jedno ucho. (...)
Zapewne dlatego właśnie
sąsiedzi Lucjusza oraz jego mama zupełnie nie mogli zrozumieć, jak
można żyć spokojnie i radośnie, nie rozglądając się wciąż
nerwowo za jakąś przyzwoitą świnką w celu jej natychmiastowego
poślubienia.
Poza tym... Cóż, bądźmy
szczerzy –
bezczelnie radosne życie Lucjusza po prostu ich denerwowało.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby snuł się po świecie smutny i
zrozpaczony. O tak, wtedy byłoby zupełnie inaczej. Wtedy mogliby mu
współczuć, żałować go, pocieszać. A tak? Bezwstydna, promienna
samotność pana Lucjusza absolutnie nie mieściła się w ich
różowych szczeciniastych głowach."
W "Kamienicy"
ukazane zostało bardzo małe środowisko –
mieszkańcy (świnki) jednego budynku, w którym funkcjonuje mocno
utrwalony podział na "swoich" i "obcych".
Ta humorystyczna opowieść jest przede wszystkim próbą
wyjaśnienia, w jaki sposób rodzą się stereotypy, uprzedzenia,
nietolerancja, ksenofobia, jak głęboko sięgają i jak trudno się
ich pozbyć. Temat jest więc bardzo poważny, ale autorka
przedstawiła go w sposób zrozumiały dla dziecka, a do tego
zabawny. Roksana Jędrzejewska-Wróbel nie podsuwa stuprocentowo
pewnych recept na walkę ze schorzeniami społecznymi, ani nie
"wciska" nam wesołych zakończeń. Niestety, takich
rozwiązań nikt jeszcze nie wynalazł.
Przesłania płynące z
lektury nazwałabym umiarkowanymi. Każdy bohater musi się trochę
uspokoić, z czegoś zrezygnować, stać się bardziej elastycznym,
by wszystkim żyło się lepiej. Nie dotyczy to tylko zaciętych
sąsiadek, plotkarskich staruszek-podglądaczek, ale nawet samego
bohatera. Choć dla mnie to nieco smutne, po pięknym wstępie o
"bezwstydnej, promiennej samotności" Lucjusza nadchodzi
pora na jego socjalizację, przystosowanie się do norm poprzez
założenie rodziny (wciąż nietypowej), poznanie prawdziwego życia.
Książka została
zbudowana i zaprezentowana w ciekawy, zapadający
w pamięć sposób. Wyróżnia ją niewielki format, prosta,
estetyczna okładka: barwna –
ale bez przesady, twarda –
co w przypadku stosunkowo niedrogich powieści dla dzieci zdarza się
coraz rzadziej. Wewnątrz czytelnik (powyżej ośmiu lat) znajdzie
zwyczajną, wyraźną czcionkę i
bardzo zabawne ilustracje, świetnie komentujące tekst, ale go
niezastępujące. Moc dobrej książki tkwi nawet w nazwach
rozdziałów, które przypominają
nieco tytuły kolejnych aktów sztuki: Samotność, Sąsiedzi, Klara,
Spotkanie, Miłość, Ślub, Rewolucja, Spisek, Obcy, Amanda, Horacy,
Ernestynka, Kolacja, Tajemnica, Prezent, Epilog. Losy świnek
zamieszkujących "Kamienicę" czasem przypominają komedię,
kiedy indziej dramat (właściwy), zwłaszcza, gdy dochodzimy do
źródła uprzedzeń kształtujących wspomniany podział na "swoich"
i "obcych". Robi się mniej wesoło, bardziej refleksyjnie,
jednak opowieść nadal jest zrozumiała i ciekawa, nawet dla
dziewięciolatka. "Kamienica" nie wyręcza czytelnika w
myśleniu, ale do niego pobudza, w sposób umowny szkicuje postawy
oraz problemy, przygotowując dziecko do zmierzenia się z
rzeczywistym życiem. A przy tym wszystkim wciąga aż do ostatniej
strony, oczarowuje piękną polszczyzną i świetnie dopasowanymi
ilustracjami. W mojej ocenie "Kamienica" jest ideałem
książki dla tej kategorii wiekowej.
Tekst i zdjęcia:
Bożena
Itoya,
mama dziewięciolatka
Roksana
Jędrzejewska-Wróbel, Kamienica, ilustracje Daniel de Latour,
wydanie drugie, zmienione, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2014.
Pięknie dziękuję za tak trafną recenzję! Mam wrażenie, że Pani synek ma wiele wspólnego z moją Amandą, a także Horacym i Ernestynką. Pozdrawiam bardzo serdecznie - Autorka:)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję - za wspaniałą książkę i miłe słowa. Jesteśmy wielbicielami Pani twórczości (ostatnio, poza "Kamienicą", dużo dyskutowaliśmy też nad opowiadaniami z tomów "12 ważnych praw" i "12 ważnych opowieści. Polscy autorzy o wartościach"), będziemy się starali przyjść na listopadowe spotkanie w Warszawie lub na Warszawskie Targi Książki w maju - na ostatnich poleciła nam Pani właśnie "Kamienicę" :) Pozdrawiamy ciepło! (A syn rzeczywiście potrafi donośnie pisnąć, żeby nie powiedzieć: kwiknąć ;) I kolorujemy kredą klatkę schodową, to znaczy tylko nasze drzwi - póki co...)
Usuń