CZYTAMY

CZYTAMY

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 26 października 2015

Kamienica - Roksana Jędrzejewska-Wróbel

Moje dziecko czytuje dużo książek i ich opisów zamieszczanych na okładkach. Lektura tych "polecajek" wykształciła małego zgryźliwca, pękającego ze śmiechu na widok kolejnego "rezolutnego" lub "charyzmatycznego" bohatera. Swoją drogą, czy ktokolwiek z Was użył kiedyś jednego z tych słów w zwyczajnej rozmowie, zwłaszcza będąc dzieckiem lub nastolatkiem? Istnieje więcej utartych sformułowań klasyfikujących książki dla dzieci. Rozpoczynając "Kamienicę" Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel mój syn stwierdził, że ta pozycja pewnie określana jest jako "wzruszająca i zabawna opowieść o inności". Mam nadzieję, że świat literatury dziecięcej może być opisywany nie tylko przy pomocy podobnych słów kluczowych, ale także na inne sposoby, lepiej oddające indywidualność autora i książki. A "Kamienica" jest wielką indywidualistką! Podobnie jak jej bohater, którego najlepiej charakteryzuje sama autorka:

"Dla sąsiadów Lucjusza samotność znaczyła po prostu życie w pojedynkę. I już. Może dlatego, że należeli oni do tego typu świnek, które lubią mieć wszystko do pary? Takich, które nigdy nie włożą dwóch różnych skarpetek. Nie wspominając już o butach, oczywiście! I nigdy, przenigdy nie wepną sobie najpiękniejszego nawet kolczyka tylko w jedno ucho. (...)

Zapewne dlatego właśnie sąsiedzi Lucjusza oraz jego mama zupełnie nie mogli zrozumieć, jak można żyć spokojnie i radośnie, nie rozglądając się wciąż nerwowo za jakąś przyzwoitą świnką w celu jej natychmiastowego poślubienia.

Poza tym... Cóż, bądźmy szczerzy – bezczelnie radosne życie Lucjusza po prostu ich denerwowało. Wszystko byłoby w porządku, gdyby snuł się po świecie smutny i zrozpaczony. O tak, wtedy byłoby zupełnie inaczej. Wtedy mogliby mu współczuć, żałować go, pocieszać. A tak? Bezwstydna, promienna samotność pana Lucjusza absolutnie nie mieściła się w ich różowych szczeciniastych głowach."

W "Kamienicy" ukazane zostało bardzo małe środowisko – mieszkańcy (świnki) jednego budynku, w którym funkcjonuje mocno utrwalony podział na "swoich" i "obcych". Ta humorystyczna opowieść jest przede wszystkim próbą wyjaśnienia, w jaki sposób rodzą się stereotypy, uprzedzenia, nietolerancja, ksenofobia, jak głęboko sięgają i jak trudno się ich pozbyć. Temat jest więc bardzo poważny, ale autorka przedstawiła go w sposób zrozumiały dla dziecka, a do tego zabawny. Roksana Jędrzejewska-Wróbel nie podsuwa stuprocentowo pewnych recept na walkę ze schorzeniami społecznymi, ani nie "wciska" nam wesołych zakończeń. Niestety, takich rozwiązań nikt jeszcze nie wynalazł.

Przesłania płynące z lektury nazwałabym umiarkowanymi. Każdy bohater musi się trochę uspokoić, z czegoś zrezygnować, stać się bardziej elastycznym, by wszystkim żyło się lepiej. Nie dotyczy to tylko zaciętych sąsiadek, plotkarskich staruszek-podglądaczek, ale nawet samego bohatera. Choć dla mnie to nieco smutne, po pięknym wstępie o "bezwstydnej, promiennej samotności" Lucjusza nadchodzi pora na jego socjalizację, przystosowanie się do norm poprzez założenie rodziny (wciąż nietypowej), poznanie prawdziwego życia.

Książka została zbudowana i zaprezentowana w ciekawy, zapadający w pamięć sposób. Wyróżnia ją niewielki format, prosta, estetyczna okładka: barwna – ale bez przesady, twarda – co w przypadku stosunkowo niedrogich powieści dla dzieci zdarza się coraz rzadziej. Wewnątrz czytelnik (powyżej ośmiu lat) znajdzie zwyczajną, wyraźną czcionkę i bardzo zabawne ilustracje, świetnie komentujące tekst, ale go niezastępujące. Moc dobrej książki tkwi nawet w nazwach rozdziałów, które przypominają nieco tytuły kolejnych aktów sztuki: Samotność, Sąsiedzi, Klara, Spotkanie, Miłość, Ślub, Rewolucja, Spisek, Obcy, Amanda, Horacy, Ernestynka, Kolacja, Tajemnica, Prezent, Epilog. Losy świnek zamieszkujących "Kamienicę" czasem przypominają komedię, kiedy indziej dramat (właściwy), zwłaszcza, gdy dochodzimy do źródła uprzedzeń kształtujących wspomniany podział na "swoich" i "obcych". Robi się mniej wesoło, bardziej refleksyjnie, jednak opowieść nadal jest zrozumiała i ciekawa, nawet dla dziewięciolatka. "Kamienica" nie wyręcza czytelnika w myśleniu, ale do niego pobudza, w sposób umowny szkicuje postawy oraz problemy, przygotowując dziecko do zmierzenia się z rzeczywistym życiem. A przy tym wszystkim wciąga aż do ostatniej strony, oczarowuje piękną polszczyzną i świetnie dopasowanymi ilustracjami. W mojej ocenie "Kamienica" jest ideałem książki dla tej kategorii wiekowej.

Tekst i zdjęcia: 
Bożena Itoya,
 mama dziewięciolatka

Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Kamienica, ilustracje Daniel de Latour, wydanie drugie, zmienione, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2014.




2 komentarze:

  1. Pięknie dziękuję za tak trafną recenzję! Mam wrażenie, że Pani synek ma wiele wspólnego z moją Amandą, a także Horacym i Ernestynką. Pozdrawiam bardzo serdecznie - Autorka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję - za wspaniałą książkę i miłe słowa. Jesteśmy wielbicielami Pani twórczości (ostatnio, poza "Kamienicą", dużo dyskutowaliśmy też nad opowiadaniami z tomów "12 ważnych praw" i "12 ważnych opowieści. Polscy autorzy o wartościach"), będziemy się starali przyjść na listopadowe spotkanie w Warszawie lub na Warszawskie Targi Książki w maju - na ostatnich poleciła nam Pani właśnie "Kamienicę" :) Pozdrawiamy ciepło! (A syn rzeczywiście potrafi donośnie pisnąć, żeby nie powiedzieć: kwiknąć ;) I kolorujemy kredą klatkę schodową, to znaczy tylko nasze drzwi - póki co...)

      Usuń

Spodobał Ci się nasz tekst? Nie zgadzasz się z nim? Napisz nam o tym!