CZYTAMY

CZYTAMY

Szukaj na tym blogu

piątek, 21 listopada 2014

Aga Szczepańska: Napisałam książki, które sama chciałabym przeczytać, będąc dzieckiem.


Tym razem wyruszyliśmy na literackie spotkanie z przygodą. O proces twórczy i plany na przyszłość zapytaliśmy Agę Szczepańską - autorkę sensacyjnych powieści dla dorosłych, która niedawno wydała dwa pierwsze tytuły z nowej serii "Patka i Pepe" przeznaczonej dla młodszych nastolatków.

.
Dotychczas tworzyła Pani powieści sensacyjne dla dorosłych. Skąd pomysł, by zmienić grupę docelową i skierować swe książki do dzieci?

Tak naprawdę, to ja w pewnym sensie zaczęłam od powieści dla dzieci... Pierwsza wersja „Patki i Pepe” powstała dziesięć lat temu, zanim jeszcze zabrałam się za pisanie na serio literatury dla dorosłych. Stworzyłam wtedy obie części, przy czym ciekawostką może być to, że jako pierwszą napisałam przygodę chorwacką, a dopiero potem zabrałam się za Karpacz. Oczywiście, kiedy w zeszłym roku sięgnęłam do tych zapomnianych tekstów, to zanim pokazałam je światu, musiałam w zasadzie napisać je od nowa. Między innymi przeorganizować przebieg intryg kryminalnych, bo w ciągu dziesięciu lat wiele się zmieniło i tamte stare straciły sens. Dostosować te opowieści technologicznie – wystarczy wspomnieć, że w starych wersjach Pepe był dumnym posiadaczem gameboya, a w telefon komórkowy wyposażony był jedynie Wujek Wężowski. Ale ogólny zamysł oraz postacie głównych bohaterów: nieco szalonej, spontanicznej Patki Szczypek i o wiele od niej spokojniejszego Piotrka Wężowskiego zwanego Pepe, pozostały niezmienione.

Książka wydana została przez Studio Moema, które dedykowało dotychczas swą twórczość dorosłym.

Mam bardzo osobisty, emocjonalny stosunek do serii „Patka i Pepe” i chciałam mieć wpływ na to, w jaki sposób te książki będą wydane i co się będzie dalej z nimi działo.

Studio Moema to wydawnictwo, które stworzyłam ponad rok temu dla promowania nietuzinkowej literatury w nietuzinkowej oprawie. Kiedy więc odświeżyłam pierwszą część „Patki i Pepe” i mogłam udać się do wydawnictwa zewnętrznego albo sama zająć się doprowadzeniem do wydania książki, wybór był oczywisty.

Książki zilustrowane zostały przez Marsiję. Dlaczego właśnie Marsija, która grafiką zajmuje się wyłącznie z zamiłowania?

Wybrałam Marsiję, bo bardzo cenię jej dokonania artystyczne, a jej wrażliwość i poczucie humoru są mi bardzo bliskie. Powierzyłam jej mój tekst z pełnym zaufaniem, bez żadnych dodatkowych wskazówek, doskonale wiedząc, że ilustracje wykonane przez nią będą trafione w sam środek tarczy. Ale muszę wspomnieć, że nad obiema książkami za każdym razem pracowało po czterech grafików. Marsija była w głównej mierze odpowiedzialna za ilustracje, ale w drugiej części wsparła ją swym talentem Sylwia Lenart. Projektami obu okładek zajął się Łukasz Rychlicki. Z kolei wspaniały monogram małych detektywów stworzył Łukasz Dziedzic. Przy pierwszej części współpracował z nami również nieoceniony Wiesław Rosocha, który tak trafnie i intrygująco zakodował treść „Pierwszej Zagadki” w znajdujące się na okładce charakterystyczne postacie małych detektywów.

Wracając do Pani twórczości - czy łatwiej pisze się dla dorosłych, czy dla dzieci? Na czym polega/polegają różnice?

Nie rozdzielam tych, do których piszę na dzieci i dorosłych. Może bardziej na tych z poczuciem humoru lub bez. A pisze się ogólnie niełatwo... Bolą plecy od siedzenia godzinami przy komputerze i palce od uderzania w klawiaturę. Okropnie marzną stopy. Chce się ciągle jeść, a jednocześnie szkoda czasu na przygotowywanie posiłku... Nie można usnąć, bo wymyśla się kolejną opowieść...;)

Nie bała się Pani, jak powieść sensacyjno-detektywistyczną odbiorą dzieci?

Jako dziecko zaczytywałam się w literaturze przygodowej i detektywistycznej m.in. w książkach Bahdaja, Niziurskiego, Nienackiego i Chmielewskiej. Sprawiły mi mnóstwo radości. Zachęciły do czytania poważniejszych książek. Mam wrażenie, że dzisiejsi młodzi czytelnicy też bardzo lubią taką literacką przygodę.

Stąd pomysł, by pójść właśnie w tym kierunku...

Napisałam książki, które sama chciałabym przeczytać, będąc dzieckiem :) A mówiąc serio, uważam, że książki przygodowe sympatycznie wprowadzają młodych czytelników w świat literatury. Zachęcają do czytania. A to bardzo ważne.

Jak w Pani przypadku wygląda proces twórczy? Jak długo trwa? Jak rodzi się pomysł na kolejną książkę, na kolejną intrygę?

Pomysły są wszędzie. Jeśli ma się wystarczająco czujne oko i ucho, a czasem nos, można je znaleźć w każdej sytuacji. Mnie przeważnie inspirują drobiazgi. Fragment zasłyszanej w tramwaju rozmowy, pies w czarne łaty, który biegnie gdzieś sam (no właśnie: dokąd biegnie, dlaczego sam, co z tego wyniknie... itd.) czyjeś śmieszne spodnie, znaleziony w parku patyk, wszystko... Tajemnica według mnie tkwi w upleceniu z tych detali opowieści, a mówiąc dokładniej, w konieczności złożenia takiej opowieści. Te małe inspiracje dotąd siedzą mi za uszami, dopóki nie powstanie z nich całość. Czasem dzieje się to błyskawicznie, ciach i w czasie jednego spaceru opowieść gotowa, innym razem takie frapujące detale czekają po kilka miesięcy aż zostanie złożona pełna opowieść.

A Patka i Pepe - czy mają swoje rzeczywiste pierwowzory, czy to postacie całkowicie fikcyjne?

Postacie Patki i Pepe są wiernie oparte na realnych osobach :) Myślę tu o mojej córce Patrycji i jej przyjacielu Piotrku. Tych dwoje faktycznie poznało się w Karpaczu i zaprzyjaźniło się, a potem na kolejnych wyjazdach przeżywało razem różne przygody. Czy akurat takie, czy zupełnie inne, tego nie zdradzę ;) Natomiast z pewnością moja córka stanowi dla mnie nieustające źródło inspiracji.

Przygody bohaterów od razu przewidziane zostały jako seria. Rozumiem, że nie zakładała Pani, że mogą się nie przyjąć?

Miałam po prostu ochotę napisać o przygodach dwójki fajnych dzieciaków w interesujących miejscach. Nie zastanawiałam się, czy to się przyjmie, czy nie. Wyznacznikiem była raczej ilość pomysłów na kolejne przygody i ilość ciekawych według mnie miejsc, w których chciałam osadzić akcje kolejnych tomów.

Drugi tom przygód sympatycznej młodej pary detektywów kończy się zapowiedzią dalszych wyzwań. Czy już wie Pani, co przydarzy się dalej naszym bohaterom? Jeżeli tak, czy może nam Pani co nieco zdradzić?

Tym razem Patka i Pepe przeżyją bardzo muzyczną przygodę detektywistyczną... w Gdańsku i Warszawie. Będzie niebezpiecznie i pojawią się duchy.

Czy planowane są jeszcze dalsze części?

Jest kilka pomysłów, na razie bardzo szkicowych, które czekają na swoją kolej w komputerze... Wyznacznikami są miejsca, do których chciałabym wysłać małych detektywów w następnych książkach. Jest więc bardzo prawdopodobne, że Patka i Pepe przeżyją przygody w Londynie, Sztokholmie, Paryżu a być może również w dalekiej Brazylii.

Są już Patka i Pepe, czy będą także inni dziecięcy bohaterowie? A może już Pani tęskni za pisaniem dla dorosłych?

Mam pomysł na serię fantasy opowiadającej o grupie dzieciaków w różnym wieku, przemierzających razem świat, ale jeszcze zobaczymy... A jeśli chodzi o pisanie dla dorosłych, to równolegle z „Patką i Pepe” piszę inne teksty, skierowane do starszych czytelników.

Kiedy zatem możemy się spodziewać czegoś nowego?

W najbliższych miesiącach ukaże się trzecia część przygód małych detektywów: „Patka i Pepe. Zagadka Wieżowca”. Co do innych pomysłów, muszą poczekać na swoją kolej.

Rozmawiała:
 Małgorzata Rządzińska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się nasz tekst? Nie zgadzasz się z nim? Napisz nam o tym!