CZYTAMY

CZYTAMY

Szukaj na tym blogu

niedziela, 3 maja 2015

Koniki z Szumskich Łąk. Dżunia i Aprilek - Agnieszka Tyszka


Czekaliśmy kilka miesięcy i nasza cierpliwość została wynagrodzona – równocześnie ukazały się dwa tomy „Koników z Szumińskich Łąk”: „Dżunia” i „Aprilek”*. Agnieszka Tyszka rozbudowuje swoją serię książek o kolejne części, wątki, postacie i ludzkie problemy. Pokłady talentu i pomysłów literackich autorki wydają się niewyczerpane. Czwarta i piąta odsłona przygód Klary, Hani i Pauliny nie zawierają żadnych dłużyzn ani sztucznego przeciągania serii. Książki te są wzorowym przykładem naturalnego, świeżego pisarstwa, znakomitego warsztatu i ładnego języka. Właśnie takiej twórczości potrzebują początkujący czytelnicy, by poczuć moc literatury.

W „Dżuni” bohaterowie dziecięcy są ważniejsi od tytułowych koników z Szumińskich Łąk. Stadnina jest jedynie miejscem i tłem akcji, która opiera się nie tylko na prawdziwych przygodach, ale też na wewnętrznych przeżyciach dzieci. A autorka najwyraźniej doskonale rozumie, czym są dzieciństwo i dorastanie, samotność oraz smutek, przywiązanie i niezależność. Młody człowiek jest tu pokazany jako silna, samodzielna i niepowtarzalna osoba, a zarazem jako najsłabszy członek rodziny, stojący na najniższym szczeblu rodzinnej drabiny, przyjmujący na barki sumę wszystkich problemów doświadczanych osobno przez każdego z dorosłych. Rzadko znajduję w literaturze tak trafne diagnozy duszy dziecka. I chyba po raz pierwszy poczułam się tak blisko dziecięcej depresji.

Największy smutek ma na imię Andrzej. To mój tata, za którym bardzo tęsknię. Widzieliśmy się ostatnio na Wielkanoc – całe wieki temu. Tata obiecywał, że zabierze mnie gdzieś na wakacje. Może na żagle? On jest żeglarzem, ale nigdy jeszcze z nim nie pływałam. W ogóle nie przepadam za wodą, ale za tatą tak. Dlatego ucieszyłam się z jego propozycji, bo czy to ważne, gdzie się spędza czas? Wcale nie! Najważniejsze, z kim się tam jest.
Tylko że teraz sprawy się komplikują i nasz wyjazd na Mazury w te wakacje się nie uda... Dlatego wcale nie chce mi się dzisiaj wstawać z łóżka... Płakać nie będę, bo ja w ogóle rzadko płaczę. Prawie nigdy.

Paulina, po raz kolejny oprowadzająca nas po Szuminie (wcześniej w „Rokim”), jest bardzo silna i posiada wspaniałą umiejętność autoregeneracji. Mam nadzieję, że ta narratorka pomoże wielu czytelnikom odnaleźć drogę od smutku i przygnębienia do pogody ducha i samoakceptacji. Właśnie tacy bohaterowie są, według mnie, jedną z najmocniejszych stron serii Agnieszki Tyszki. Podobnie jak dziecięce porównania, a właściwie obrazy wyobraźni, których Paulinie, Klarze i Hani pozazdrościłby niejeden poeta.

Nie mam zamiaru mazać się i rozpaczać przez całe wakacje. Ani siedzieć w kącie z zaciśniętymi pięściami. Obrażanie się też nie jest dobre. Zauważyłam, że oddziela człowieka od świata jak szklana tafla. I siedzisz sobie taki obrażony, niby między ludźmi, ale z boku, a im bardziej się wściekasz, tym bardziej jesteś samotny. Zamknięty w szklanej kuli. Na niewidzialną kłódkę.

Skąd dziewczęta z Szumińskich Łąk czerpią tę wielką energię i wyjątkową wyobraźnię? Dużym wsparciem jest dla nich społeczność – rodzina, grupa przyjaciół, środowisko mieszkańców. Jednak wydaje się, że na bohaterki równie silnie wpływa mocny, przyjacielski związek z przyrodą.

Kiedy tam siedzimy, Anabella wygląda na szczęśliwą. Może sprawia to bliskość lasu? Szum drzew potrafi być bardzo przytulny! Zwłaszcza jeśli zamknie się na chwilę oczy. Wtedy można prawie poczuć, jak gałęzie obejmują człowieka – te iglaste robią to trochę mocniej niż liściaste.

Książki o Szuminie nie są utworami nadmiernie dydaktycznymi, powieściami psychologicznymi czy przyrodniczymi przewodnikami. Znaleźliśmy w nich wiele lekkiego humoru i ciętych uwag, dowodzących, że wciąż (na szczęście) lubimy śmiać się z samych siebie.

Ale to już ich problem. Jeden z wielu, bo zauważyłam, że dorośli kolekcjonują problemy jak naklejki w albumie. Tylko że one są ładne i można się nimi wymieniać, a z problemami jest gorzej. Nigdzie się nie chcą zmieścić, gdyż rozrastają się do ogromnych rozmiarów i wyglądają brzydko. O wymianie nie ma mowy. Każdy kurczowo trzyma swoje i najwyżej o nich opowiada. Nieraz to obserwuję podczas spotkań KGS-u. Na przykład pani Kwaczek, sąsiadka Hani, mojej koleżanki z klasy, wręcz się przechwala swoimi kłopotami. A to jej choruje mąż, a to zginęła jedna kaczka, dach przecieka, noga boli, pieniędzy za mało... Jakby było się czym chwalić. Oj, chyba nie chcę być dorosła. Przynajmniej nie w taki sposób!

W „Dżuni” znane nam z wcześniejszych tomów dziewczęta przestają być najmłodszymi mieszkankami Szumina. Okolicę opanowują uczestnicy tematycznych kolonii, a Paulinie przypada opieka nad najmłodszą grupą żeńskiego obozu konnego. Oczywiście kontakt z małymi uparciuchami i ancymonkami pomaga bohaterce nabrać dystansu do samej siebie, na pewno też nieco dorosnąć.

Oj, dobrze jest wsiąść na rower i pomknąć przed siebie. Niech pan leśniczy radzi sobie sam z tymi wszystkimi dziewczynami. W końcu zna się na dzikich zwierzętach, więc nie powinien mieć większych kłopotów.

W serii Agnieszki Tyszki nie znajdziemy motywów dominujących w wielu innych opowieściach dla dzieci: gier komputerowych, wirtualnego życia, niezbyt inteligentnego paplania o modzie i płci przeciwnej, stylizacji językowej wprowadzającej wulgaryzmy do dziecięcych rozmów (i monologów wewnętrznych!). Dobrze, że są jeszcze pisarze, którzy nie próbują się przypodobać czytelnikom przez sprowadzanie życia dziecka do płytkich, błyskawicznych przeżyć i zainteresowań. Cieszę się z każdej nowej książki, w której rodzice odgrywają ważną rolę, a nie są tylko nieobecnymi lub nierozumiejącymi „starymi”. Jednak Szumińskie Łąki nie mają być krainą rodzinnej sielanki, rodzice miewają tu te same przypadłości, co my, na przykład... brak czasu dla rodziny.

Wiem, że musi pracować, i to dla nas duży zastrzyk pieniędzy. Ale... Smutno tak samej jeść śniadanie.

Niedawno czytałam książkę o Januszu Korczaku, może dlatego dostrzegam u Agnieszki Tyszki myśl pedagogiczną „wielkiego doktora”. Warto poświęcić rodzinny czas na wspólną lekturę „Dżuni”, nawet jeśli nasze dzieci czytają już samodzielnie. Nam też przyda się przypomnienie, co jest naprawdę ważne oraz jak wrażliwymi i wartościowymi ludźmi są dzieci.

Nie wiem, dlaczego ich tata tak głupio się zachowuje, i chętnie bym mu powiedziała, że tak się nie robi. Dzieci to nie są paczki, które można sobie przestawiać z kąta w kąt. Nie licząc się wcale z ich uczuciami. Od tego dzieciom wyrastają kolce – długie i ostre, które potrafią kłuć wszystkich naokoło. Bardzo mocno.
Tekst i zdjęcia:
Bożena Itoya
* Wcześniejsze tomy: „August”, „Roki”, „Marcysia”.

Agnieszka Tyszka, „Dżunia”, "Aprilek", seria „Koniki z Szumińskich Łąk”, ilustracje Marta Krzywicka, Literacki Egmont, Warszawa 2015.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się nasz tekst? Nie zgadzasz się z nim? Napisz nam o tym!