CZYTAMY

CZYTAMY

Szukaj na tym blogu

piątek, 22 stycznia 2016

Zlot pingwinów


Za oknem nareszcie prawdziwa zima, a dodatkowo wielkimi krokami zbliżają się ferie. Do niektórych województw już nawet dotarły. Do nas - stety (wszystko przed nami) lub niestety (bo już by się chciało) - jeszcze nie. Do wolnego, wspólnie spędzanego czasu przygotowujemy się bardzo sumiennie. Na półkach już czekają planszówki, które przy okazji ferii i wakacji odgrywają w naszym domu jedną z głównych ról. Niektóre mieliśmy już okazję testować podczas długiej świątecznej przerwy. Ówczesny brak śniegu rekompensował nam "Zlot pingwinów", które urlopowo zebrały się na lodowej górze. To zabawna gra zręcznościowa, która wywołała w naszym domu wiele emocji. 


Zdecydowany plus za to, że producentowi udało się zmieścić grę przestrzenną w dość niedużym pudełku. W pokoju dziecięcym mamy bowiem pewne problemy z przechowywaniem - półki z książkami i grami, wystawka LEGO, plus inne zabawki. Śmiejemy się, że rodzina z każdym kolejnym doniesionym prezentem powinna dokładać się do dodatkowego metrażu. Niewielkie pudełka są więc w naszym domu doceniane. Zwłaszcza, gdy okazuje się, że potrafią wiele pomieścić, jak "Zlot pingwinów". Tu, w środku, ukryto wiele ciekawych elementów. Jest tekturowy lodowiec unoszący się na ruchomej (zasługa szklanych kulek) krze, są kartonowe mewy i rybki w formie spinaczy, a do tego 50 kart z wizerunkami zwierząt. Część elementów musimy złożyć samodzielnie. Niektóre możemy pozostawić złożone, inne - jak lodowa kra - będziemy rozkładać po skończonej rozgrywce. 

Na czym polega gra? To przepychanka o miejsce na lodowej krze, w trakcie której używamy tylko jednej ręki. Jej celem (gry, nie ręki ;)) jest zdobycie jak najmniejszej liczby kart. Jako przedstawicielka "zimnokrwistych" (z reguły mam najzimniejsze ręce w rodzinie), najczęściej rozpoczynam rozgrywkę. Jak? Każdy z graczy ma swój stosik kart (wcześniej przetasowanych i rozdanych), z którego - gdy nadchodzi jego kolej - odkrywa wierzchnią. W zależności od tego, co się na niej znajduje, musi wykonać odpowiednie działanie. I tak trafiając na pingwina-rodzica musimy ustawić go pionowo na krze, a na pingwiny-latorośle - poziomo dotykając karty rodzica. Chmurę umieścić winniśmy na szczycie lodowca lub nad wystającymi znad niego głowami dorosłych pingwinów. Mors strąca dorosłych przedstawicieli, mewa lata nad chmurami lub przysiada na lodowcu i pingwinich kartach, a ryby podgryzają dorosłe pingwiny. Wszystko to dzieje się w taki sposób, by pozostałe karty nie zsunęły się z lodowca. Wtedy klapa. Zsunięte karty lądują na karnej kupce i przyczyniają się do naszej przegranej. To podstawowy wariant gry. Kra oparta jest w nim na podstawie z kulek, która dodatkowo może się poruszać utrudniając nam zadanie. Autorzy (Arno Steinwender i Christoph Puhl) przemyśleli także rozwiązania różnych dodatkowych okoliczności, jakie mogą mieć miejsce w trakcie gry (jak niemożność wykonania akcji przypisanej do karty, upadek mewy lub ryby czy zsunięcie się kry z ramki). Nie ma więc sytuacji patowych. Zasady gry są jasne i przejrzyste, choć początkowo - dla przypomnienia - musimy zerkać w instrukcję, by wiedzieć jaki ruch winniśmy wykonać. Z czasem gra zyskuje na spontaniczności. Wówczas gwarantuje dużą porcję śmiechu i dobrej zabawy. 

Pingwiny uczą cierpliwości i zręczności. To cechy, które przydają się nie tylko w zabawie, ale i codziennym życiu, nauce. Dlatego warto je rozwijać. Jeśli z początku gra nie idzie dziecku zbyt sprawnie, możemy ją ułatwić, zawężając ramkę z kulkami lub ją całkowicie usuwając. Wówczas kra zyskuje na stabilności. Jeśli wciąż zadanie jest zbyt trudne - możemy zezwolić na użycie drugiej ręki. Wszystko w imię dobrej zabawy. Z czasem dziecko nabierze wprawy, a my, będziemy mogli przejść na wyższy poziom rozgrywek. 

I jeszcze jedno. Autorzy obmyślili także wersję do gry solo. To cudowne rozwiązanie, które sprawdza się, gdy mamy w domu jedynaka. Wiadomo, fajnie grać z kolegami czy rodzicami, ale przecież nie zawsze można. Z pingwinami nawet w samotności nie grozi nam nuda. Wystarczy rozłożyć grę i zaproponować dziecku samodzielne ćwiczenie manualnych sprawności. Nic ciekawego? Gdzie tam! Przecież wszystko po to, by następnym razem z łatwością ograć przeciwnika. Ot, jak zwykle wystarczy dobra motywacja. 

Cisza, skupienie, drżące dłonie, okrzyki triumfu, ale i porażki, z którą czasem niełatwo sobie poradzić. Ale przede wszystkim dużo, dużo śmiechu - w chwilach wzlotów, ale i upadków. Bo najważniejsza jest dobra zabawa! Tak to wyglądało w naszym domu. A Wy? Znacie już pingwiny? 

Tekst i zdjęcia:
Małgosia - mama 6 i 8-latka
czytajki.blogspot.com

 _____________________

Gatunek: przestrzenna gra zręcznościowa
Liczba graczy: 1-5
Wiek graczy: 5 – 105 lat
Wydawca: Egmont

Informacja producenta:
Latem na Antarktydzie każdy pingwin chce zająć najlepsze miejsce do kąpieli słonecznych. Niestety, na krze jest bardzo ciasno, bo mewy i morsy też lubią wylegiwać się na słońcu. Rozpoczynają się przepychanki na lodzie!

ZLOT PINGWINÓW to gra zręcznościowa, w której gracze próbują umieścić na ruchomej górze lodowej pingwiny, rybki i mewy. Każde zagranie to mroźny dreszczyk emocji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się nasz tekst? Nie zgadzasz się z nim? Napisz nam o tym!