Dziecko dziecku nierówne,
dlatego już na wstępie ostrzegam, że nie jest to książka dla
każdego. Jeśli wiecie, że Wasze potomstwo na słowo „duch” chowa
głowę pod kołdrą – cóż, wówczas radzę o niej zapomnieć.
To pozycja dla słuchaczy, ale i czytelników (duża czcionka, dzięki
czemu dzieci w wieku wczesnoszkolnym mogą zasiąść
do niej samodzielnie) o mocnych nerwach. Za to Ci, którzy odważą
się do niej zajrzeć, będą się przy niej doskonale bawić, bo to
pozycja strrrasznie zabawna.
Autor - Marcin Przewoźniak – napisał książkę,
w której duchy muszą się zmierzyć ze współczesnością i jej
wynalazkami. Sprawa nie jest łatwa. Po dwustu latach życia w
samotności i skutecznego odstraszania „przyszłych-niedoszłych”
lokatorów, rodzinie Zaświatowskich trafia się trudny orzech do
zgryzienia. To pan Poświatowski (zbieżność nazwisk
nieprzypadkowa), który w poszukiwaniu domu dla swej rodziny, trafia
do feralnej nieruchomości. Niesprzedawalnej, jak twierdzą spece od
nieruchomości. Zapracowany, zabiegany, z dwoma telefonami przy uchu
i tabletem w dłoni nie zauważa nawet, że wokół niego dzieją się
dziwne rzeczy. Mężczyzna bez głowy? Cóż, od nadmiaru obowiązków
można i głowę stracić, pan Poświatowski aż za dobrze to wie.
Jego, zapatrzona w nowinki techniczne, rodzina długo nie dostrzeże
obecności mieszkańców z zaświatów, choć ci będą się dwoić i
troić. Odgłos bijących dzwonów może być przecież dźwiękiem
komórki, pojawiający się w domu duch – nowoczesnym systemem
ochrony przed złodziejami (tak, tak, to przecież tylko hologram!),
a wychodzące z telewizora w czasie rozgrywki na konsoli potwory –
to efekt „czyde” (to nie cytat, a wymowa własna, jakoś nad
wyraz pasująca mi do tej zakręconej lektury). We współczesnym
świecie wszystko da się jakoś wyjaśnić. Do czasu! Tego, kto
wyjdzie cało z pojedynku światów, nie zdradzę. Powiem (czy raczej
napiszę) tylko, że... będzie się działo! Pan Marcin udowadnia, że wyobraźnia potrafi ponieść go bardzo
daleko.